Witam. Dziś przetestuje, motocykl Suzuki SV 650 z przydomkiem "s"
Od wersji "n" czyli Naked różni się łamaną kierownicą, długością wachacza i oczywiście naked (golas) - charakteryzuje się brakiem owiewek. Testowany egzemplarz jest wyposażony w pełną dolną owiewkę, która nadaje mu bardziej sportowego charakteru i wyglądem, wbrew pozorom, sporo odbiega od seryjnego modelu z odsłoniętym silnikiem. Głownym celem wprowadzenia przez Suzuki, SV-ki (młodszej kuzynki TL-ki) było pokonanie na torze, włoskich maszyn, których silniki w układzie V nie dawały szans japońskim rzędówką. Dla tego też w ramie tego szalonego motocykla znajduje się dwu garowe, widlaste serce o kącie rozwarcia cylindrów 90stopni, mocy 71KM i 62 Nm. To na razie tyle, ubieramy się w kombinezon i ruszamy. Po przybraniu pozycji za kierownicą moje odczucie jest dziwnie niskie... Okazuje się, że prezentowany motocykl(zdj.1) jest obniżony o około 2-3cm. Szybko wstawiamy podwyższenie o 3mm w stosunku do orginału i już można ruszać. Wrzucam jedynkę. Po puszczeniu sprzęgłą można się bardzo zdziwić, dosyć wysoki moment obrotowy dostępny od bardzo niskich obrotów, sprawia, że zapominamy, że dosiadamy motocykla klasy 600. 3500obr/min ponowne odkręcenie gazu i już moim oczom ukazuje się błękitne, czyste niebo a gdzieś z tyłu słychać rosnący, przyjemny, basowy warkot V-dwójki wydostający się z przelotowego komina firmy Monti. To główna specyfika widlastego silnika. Krzywa momentu obrotowego od 0 do 7500obr/min bardzo wyraźnie rośnie, co daje niesamowitą radochę. Dla porównania rzędówka klasy 600 do 7500obrotów, praktycznie nie jedzie.
Można z tego wyciągnąć wniosek, że na krętej drodze R4 przed V2 uratuje tylko dobry rider.